Polecam

Świąteczne dekoracje handmade oraz kilka dobrych tylko życzeń

Świąteczne dekoracje handmade oraz kilka dobrych tylko życzeń

Rok do roku Święta Bożego narodzenia zaskakują mnie co najmniej dwukrotnie.

Po pierwsze tym, że JUŻ są - i jest to zwykle za szybko. Po drugie tym, że TYLE jeszcze miałam zrobić i ... nie zdążyłam.

I nie mówię tu o jedynie typowo świątecznym czasie ale o całym tym przełomowym momencie roku, który dla mnie rozpoczyna się gdzieś koło 22 grudnia, a kończy 31 - symbolicznym dźwiękiem dzwoniących lampek szampana. Jak widzisz chwila corocznych podsumowań oraz rozliczeń przeciąga się u mnie - może nie w nieskończoność - ale jednak w całkiem spory odcinek czasowy 😉  

Czy rozliczam?

Oczywiście, że tak. Najpierw rozliczam świat - dosłownie z wszystkiego! Wypominam mu to, ile razy podstawił mi nogę, z rozżaleniem wytykam wszystkie moje wtopy, błędy oraz porażki. Bo przecież czyja to może być wina, że NIE zdążyłam, NIE spróbowałam, NIE dowiozłam, NIE zaczęłam, NIE doprowadziłam do końca? 

Tak, wiem, że "świat" to bliżej nieokreślone pojęcie i na dodatek bardzo szerokie, jednak w opierniczaniu świata jestem na prawdę świetna! Nawet nie muszę się specjalnie wczuwać czy przygotowywać, po prostu biorę i go opierniczam! No! 

Już słyszę za plecami ten chichot Rudolfa Czerwononosego! Zaśmiewa się do łez z tego mojego rozliczania, bo przecież Bogu ducha winien świat nie ma nic wspólnego z tym wszystkim co się w tym roku NIE wydarzyło. Och! Wiemy to doskonale prawda? I dlatego właśnie zaraz po rozliczaniu świata, przychodzi chwila na... 

Rozliczanie siebie!

Noooo, tu mam bardzo szerokie pole do popisu i wybitnie bogaty zasób słownictwa! Rzekłabym nawet, że w opierdalaniu siebie - jestem prawdziwym mistrzem! Niewybrednym w słowach, dosadnym i konkretnym jak mało kiedy! I na dodatek - jestem w tym nie do zatrzymania! Często próbuję i zawsze dowożę 😁 Gdybym w takim tempie i z takim samym zaangażowaniem sięgała po sukcesy - to myślę,że podsumowanie roku wyglądałoby u mnie inaczej. Czy to wszystko o czym piszę

brzmi znajomo?

Coś czuję, że tak 😉 Pomyśl teraz o tym, że kiedy zaczniesz opierniczać Siebie za wszystkie tegoroczne porażki, niedowiezienia i strach, który powstrzymał Cię przed próbowaniem - to ja prawdopodobnie jestem tuż obok i być może właśnie zaczynam własną opierniczającą mantrę. Jak by to powiedzieć? Razem zawsze raźniej, prawda?

.................................................................................. ♡ ♡ ♡.........................................................................

Pora na zupełnie inny, przyjemniejszy przerywnik!  Bo może warto zamiast na opierniczaniu siebie samego - zająć się mówieniem i robieniem czegoś miłego? Możemy zacząć nawet już dzisiaj! 

I choć zapewne mówienie czegoś miłego do siebie - zbyt łatwe nie będzie - to umówmy się, że najpierw spróbujemy powiedzieć coś miłego temu, kto akurat jest obok nas. Czy możemy się tak umówić? Ja czuję Twoja obecność, dlatego zostawiam tu dla Ciebie świąteczne życzenia - najmilsze, jakie udało mi się wymyślić! 

Wspaniałych, pełnych miłości oraz bliskości Świąt wypełnionych radością, uśmiechem i zdrowiem. A na Nowy Rok, niechaj Ci się darzy, to co najlepsze i najmilsze! Niech będzie twórczo, przyjemnie i bez opierniczu w końcówce roku!

Zostawiam też coś, czego zrobienie było dla mnie bardzo miłe i dało mi wiele, wiele radości. Może tym samym, zachęcę i Ciebie, do zrobienia czegoś, co jest przyjemne i kochasz to bardziej niż cokolwiek innego? Ja kocham rękodzieło i zdecydowanie zbyt mało czasu dałam sobie w tym roku na jego tworzenie. Tak, zdążyłam już opierdzielić świat za nadmiar pracy oraz siebie za nieumiejętność wyborów 😉 No cóż, ludzie nie zmieniają się tak od razu.

Mam jednak to szczęście, że w tym roku pojawił się jeden pomocnik, który zadbał o to, abym ostatnie pół roku spędziła twórczo przynajmniej dwa razy w miesiącu. Jest nim Kreatywna Pracownia, z którą mam przyjemność współpracować. Dzięki tej współpracy mogę cieszyć moje i Wasze oczy rękodziełem ze ślicznymi, tekturkowymi ozdobami. Dlatego w moje świąteczne ozdoby, to nieduże, szklane klosze, w których zbudowałam miniaturowe, zimowe krajobrazy z domkami, które oprószył śnieg. 

Tekturki Twoja Tekturka:

Spędziłam przemiły, twórczy czas, udekorowałam miejsce, w którym mieszkam i znalazłam powód aby przygotować dla Ciebie ten wpis. Całkiem sporo jak na finisz roku 😉


💙💚💛💜  Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz komentarze, ściskam mocno!  💙💚💛💜
 








A co mi scrapbooking zabrał?

A co mi scrapbooking zabrał?


Ha, ha, ha... Jakże przewrotne i podchwytliwe pytanie  zadałam w tytule, prawda? Tyle pisałam ostatnio na temat tego, co zawdzięczam papierowemu hobby... Często też opowiadam o wielu zaletach scrapbookingu czy posiadania jakiegokolwiek hobby w ogóle... To skąd takie pytanie? I co to w ogóle za pytanie?

Aleee... żeby być uczciwą wobec Was oraz siebie rzecz jasna - scrapbooking dla mnie to nie tylko to, co opisałam w poprzednim poście
Bo któregoś smętnego dnia, takiego dnia, w którym wątpisz we wszystko co do tej pory zrobiłaś i nachodzi Cię zgorzkniała myśl - coś w stylu: pieprzyć to! albo: rzucam to w diabły i wyjeżdżam w Bieszczady!
I ja miewam takie dni, a kiedy ta zgorzkniała myśl przyleciała do mnie upierdliwa jak mucha... zaparzyłam sobie kawę w ulubionej filiżance 😊  

Nie wiem czy wiesz ale dla mnie kawa jest dobra na wszystko i jeszcze więcej. Uwielbiam jej aromat i smak. Jestem z tych, którzy nie napiją się kawy w kubku po herbacie, bo coś mi nie leży... Nie słodzę, nie dolewam mleka - rozkoszuję się kawą ot tak 💓 Mam swoje ulubione kubki oraz filiżanki... no i mam fisia na punkcie wybranych gatunków. Odkąd odkryłam, że niektóre mielone czy rozpuszczalne kawy potrafią uczulać - sama mielę ziarna i uwielbiam kiedy dom pachnie świeżo zmieloną kawą...

Przy kawie myślę bardziej klarownie - też tak masz? Nie to, że jakoś cudownie stawia mnie na nogi, czy pobudza - po prostu kawa jest dla mnie najlepsza podczas przemyśleń i planowania ale też wspólnych rozmów czy czasu tylko ze sobą... 

Pijąc tę kawę, pomyślałam o tym, że przecież ten cały scrapbooking to wcale nie jest tylko cukier puder, lukier i róż😉
Bo są jednak rzeczy, które scrapbooking mi zabrał... Chcesz poczytać o kilku z nich? 

Po pierwsze:   scrapbooking zabrał mi pół salonu i kawałek sypialni 😁
Choć nie jestem jakimś wybitnym typem zbieracza, to jednak rzeczy potrzebne do patchworku, mieściły się w mojej szafie na trzech półkach - plus półka na maszynę do szycia. 
Mój scrapowy dobytek.... cóż, zajmuje pół salonu i sporą część sypialni. Przyda-sie upycham w różnych częściach mieszkania i zdarzyło mi się dokonywać niejednego przełomowego odkrycia podczas porządków 😊 Wielokrotne próby segregacji oraz wyrzucania niepotrzebnych rzeczy, ciągle kończą się na niczym, bo kiedy już trzymam w dłoni rzecz do wyrzucenia - w mojej głowie natychmiast pojawia się pomysł jak cudownie mogłabym ja wykorzystać! 
Czy muszę dodawać, że pomysł jest tylko chwilowy, a ja zapominam o nim zaraz po odłożeniu rzeczy, którą właśnie chciałam wyrzucić?

Po drugie:   scrapbooking zabrał mi porządek 😁
Mimo, że nigdy nie byłam jakoś wybitnie poukładana, to jednak w moich poprzednich miejscach zamieszkania, wszystko miało swoje miejsce. Nie wiem jak jest z Tobą ale u mnie.... scrapbooking mieszka wszędzie! Zdarza mu się nawet wpadać na chwilę do kuchni😱 I sama już nie wiem, czy uda mi się kiedyś wyjść z tego impasu?

Po trzecie:   jakiś czas temu scrapbooking zabrał mi - MNIE.
Jakkolwiek dziwnie to dla Ciebie brzmi, mam nadzieję, że nie jestem z tym sama i jak tylko wytłumaczę o co chodzi, to potwierdzisz, że też tak masz lub miałaś?
Był taki moment w moim życiu, że kiedy odkryłam scrapową pasję - poczułam się taka.... wyjątkowa. Zdolna i uskrzydlona pochwałami bliskich oraz dalekich internetowych znajomych, kleiłam i cięłam sobie nocami, w domowym zaciszu... 
I dopiero teraz widzę wyraźnie, że wszystko inne związane ze mną samą przestało się liczyć... 
Nie zajmowałam się tym co i jak jadłam, ile spałam albo czy wypijałam wystarczająca ilość wody. Nie specjalnie interesowało mnie jak wyglądam ani czy gdzieś wychodzę...
I tak się jakoś stało, że po kilku latach stałam się opasłą, zaniedbaną kobietą, która robiła sobie dziwne fotki na Fejsa tylko po to by ukryć prawdę. A prawda bolała - zwyczajnie się zapuściłam. Moje hobby tak mnie zajęło, że zapomniałam o sobie😥😩😪

Na szczęście to już przeszłość - przynajmniej u mnie. Powolutku przywróciłam sobie - siebie samą. I, jak widać, nie zrezygnowałam ze swojej ukochanej pasji 😘

A jak jest z tym tematem u Ciebie? Ile szklanek wody dziś wypiłaś?

................................................................................................ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡..........................................................................................
Nie zostawię Cię bez kartki, bo przecież kartki to moja najulubieńsza specjalność!
Dom Róż, cięcie drugie 😁




W pudełku, rzecz jasna 😉




💙💚💛💜  Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz komentarze, ściskam mocno!  💙💚💛💜


Jeśli jesteś ciekawa, czego użyłam robiąc tę kartkę, przygotowałam dla Ciebie małą ściągawkę 😏 Żeby było wygodniej, wszystkie fotki są podlinkowane do sklepów (poza różnymi błyskotkami czy tasiemkami, bo to na prawdę dawne zakupy), więc korzystaj śmiało.

Po co mi ten cały scrapbooking oraz blog? Ja wiem, a Ty?

Po co mi ten cały scrapbooking oraz blog? Ja wiem, a Ty?

 

Zastanawiasz się czasem, jak to się stało, że blogowanie jest ostatnio jakoś mniej trendy? Kiedy zaczynałam prowadzić ten blog, byłam tak bardzo podekscytowana tym faktem, że ani przez chwilę nie pomyślałam o tym jak to blogi porośnie kiedyś "internetowy kurz"... 
Ten blog założyłam 10 lat temu - taaak, raczej była to era dinozaurów, a ja sama też byłam jakby... inna 😏

Cóż... nie będę owijać w bawełnę - 10 lat temu byłam nieśmiałą i bardzo zakompleksioną kobietą, która niespecjalnie wierzyła w to, że posiada jakiekolwiek wartości. I jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi - scrapbooking stał się początkiem wielu moich życiowych przemian.😊
Chcesz poczytać o kilku z nich? Jeśli tak, to zapraszam.

Po pierwsze:   scrapbooking pokazał mi, że jestem pomysłowa.
Dziś powiemy “kreatywna” jednak ja niezbyt lubię to słowo, a Ty?
Widzisz, w 2009 roku nie było w Polsce rynku tak bogatego w produkty do scrapbookingu. Rynek był, tyle, że w USA. Z wypiekami na twarzy oglądałam papiery do scrapbookingu, stempelki czy papierowe kwiaty – niestety jedynie na ekranie mojego komputera. Nie miałam krewnych w Ameryce, a myśl o tym, że mogłabym zrobić zakupy internetowe poza granicą, paraliżowała mnie doszczętnie. Uprzedzając Twoje kolejne pytanie - nie, nie było wtedy jeszcze AliExpresu.
To właśnie dlatego szukałam rozwiązań na wszelkie dostępne sposoby. I robiłam to, co chciałam zrobić, często nawet nie wiedząc, że są już do tego specjalne gadżety 😏 Pewnie, że było trudniej, żmudniej i dłużej to trwało – jednak radość z moich poczynań była na maksa podkręcona. Mój warsztat składał się z nożyka do tapet, metalowej linijki i 3 sztuk nożyczek wycinających ozdobny brzeg. Na prawdę. No dobra, uśmiechnij się - ja też się śmieję z tego czasu.

Po drugie:    scrapbooking pomógł mi uwierzyć w to, że mam talent.
I tak zupełnie bez przekory i zbędnej kokieterii mogę dziś w pełni świadomie mówić: tak, mam talent. To nic, że mieszkam w kraju, w którym od lat przypomina mi się, że chwalić się jest grzechem i próżnością. Nie jestem bowiem próżna i nie zachłysnęłam się sobą samą. Po prostu wierzę w to, że umiem dobierać kolory, faktury oraz kształty 😏 I wcale nie wynika to z fenomenalnych genów - najzwyczajniej w świecie długo ćwiczyłam. Zresztą, nadal ćwiczę - i ciągle się uczę.

Po trzecie:    scrapbooking uświadomił mi, że nie jestem sama 😊
I to jest jedno z piękniejszych odkryć... Świadomość, że bez względu na różnice osobowości, statusu czy upodobań - scraperek jest po prostu więcej. Ba! Nie dość, że są, to jeszcze komunikują się ze sobą, jeżdżą na zloty czy spotkania, czatują na "mesendżerach i fejsbukach" - normalnie szał ciał!!!

Po czwarte:   scrapbooking, a już w szczególności tworzenie kartek pomogło mi podjąć decyzję o założeniu tego bloga. Wcześniej pochłaniał mnie patchwork. Fantastyczne hobby, jednak niezwykle trudne do pokazania - tak przynajmniej myślałam jakieś 12 lat temu. A kartka? To nic, że na robieniu zdjęć znałam się prawie wcale, jednak 15x15 cm to nie to samo co 2x2 metry i jakoś łatwiej zmieścić w kadrze, prawda?

Jest jeszcze kilka rzeczy, tych piątych, szóstych i siódmych, jednak dziś postanowiłam, że nie będę Cię nimi zamęczać, bo bardzo chciałabym podzielić się z Tobą efektami pierwszego cięcia Domu Róż Extra. Ach, na prawdę byłam podekscytowana! Dom Róż to taka moja najulubieńsza kolekcja, którą darzę niezwykłym sentymentem. Od niej zaczęła się bowiem współpraca z taką drukarnią, na którą kiedyś bałam się spojrzeć, a myśl o tym, że potrzebuję spotkać się z dyrektorem przyprawiała mnie o ból brzucha, głowy i wszystkiego innego...

Na szczęście dla mnie, dyrektor okazał się luzackim facetem w jeansach, a panowie przy maszynach ucieszyli się, że w końcu będą drukować coś nowego. I tak już sobie drukujemy wspólnie piąty rok. Kiedyś płakałam, że w pierwszej drukarni, do której trafiłam oszukano mnie wielokrotnie, dziś myślę, że to było najlepsze co mnie mogło spotkać 😊, bo tylko dzięki temu jestem tu, gdzie jestem.

To tyle gadania i pisania, teraz kartka. Wcale nie listkowa i zielona jak ta z poprzedniego postu. Natomiast podobnie jak tamta - w pudełku. Uwielbiam robić kartki i przygotowywać dla nich pudełka. Wtedy czuję, że są kompletne, gotowe do podarowania i każda z nich jest bardzo, bardzo wyjątkowa 😊







Wiem, duuużo tych zdjęć, jednak nie mogłam się zdecydować, którymi się z Tobą podzielić, więc po prostu pokazałam wszystkie 😏


💙💚💛💜  Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz komentarze, ściskam mocno!  💙💚💛💜
 

Jeśli jesteś ciekawa, czego użyłam robiąc tę kartkę, przygotowałam dla Ciebie małą ściągawkę 😏 Żeby było wygodniej, wszystkie fotki są podlinkowane do sklepów (poza różnymi błyskotkami, bo to na prawdę dawne zakupy), więc korzystaj śmiało.

Copyright © SO COLORS , Blogger